Jednak Rojek nie dał dupy. Wspominał swego czasu, że koncerty My Bloody Valentine są za bardzo trudne i męczące w odbiorze i nie zaprosi ich. Nie bo nie...
A jednak kłamał.
Tak, to może być takie tegoroczne Swans pod względem wyczekiwania, napięcia i ekscytacji. Lub, jak kto woli: nudy, długości utworów i pompatyzmu.
Jednak według mnie przeważy pierwsza wersja - w końcu Loveless to jedna z najlepszych, jak nie najlepsza, płyt lat 90, a jej follow-up - m b v, to również udana rzecz.
Line-up Off Festivalu od tego ogłoszenia może w końcu nabierze rumieńców.
Jak macie od cholery czasu - taki mały przedsmak tego, co może nas czekać w Katowicach.
Cz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz